Zastanawiałem się przez dłuższą chwilę, jaką ocenę wystawić filmowi. Zdecydowałem się na 5. Dlaczego?

Mamy w obsadzie prawdziwą plejadę gwiazd z najwyższej półki: Law, Kidman, Zellweger, Portman, Gleason. Należałoby spodziewać się po nich więcej, niż pokazali. Sceny ,,wielkiej miłości" Inmana do Ady są strasznie drewniane, w ogóle nie czuć między nimi żadnej chemii (o czym wspominała któraś recenzentka). Dużo lepiej wypadli tutaj Portman i Gleason, grając niewielkie role. O Zellweger nie wspominam, bo klasa sama w sobie ;)
Film jest zbyt długi. Niektóre fragmenty można było bez problemu opuścić, bez szkody dla całości. A tak mamy 2,5 h, przez które zdążymy się porządnie wynudzić.
Oprócz tego kilka małych, acz irytujących błędów, jak współczesna flaga Stanów Zjednoczonych na polu bitwy (wtedy miała 33 gwiazdki) czy koń na użytku Ruby i Ady (w zimie 1864/65 nawet wyższym oficerom w armii konfederackiej brakowało koni, zatem posiadanie takiego przez cywila jest raczej przekłamaniem).

Z drugiej strony mamy wspaniałe zdjęcia i niezłą muzykę. Dla mnie jednak największy plus tego dzieła to wiernie odtworzone sceny walk i tzw, ,,bitwa o krater" pod Petersburgiem (widzimy ją na początku filmu). Widząc i słysząc to, co się tam dzieje mamy wrażenie, jakbyśmy tam sami się znajdowali. Piekło na ziemi ujęte w tak wyrazistej scenie.

Podsumowując: całość wypada średnio. Były momenty lepsze i gorsze, wystawiam zatem 5.